niedziela, 31 stycznia 2016

Zapach dzieciństwa

az poznany zapach zostaje przypisany do konkretnego receptora węchowego. Tak powstaje pamięć węchowa. Nie zmienia się ona przez całe życie człowieka i zawsze będzie wywoływała konkretne wspomnienia związane z wydarzeniami, którym towarzyszył dany zapach.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zrelaksuj-sie/dzieki-apamieci-wechowej-pamietamy-zapachy-sprzed-lat-sprawdz-jak-to_38527.html
az poznany zapach zostaje przypisany do konkretnego receptora węchowego. Tak powstaje pamięć węchowa. Nie zmienia się ona przez całe życie człowieka i zawsze będzie wywoływała konkretne wspomnienia związane z wydarzeniami, którym towarzyszył dany zapach.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zrelaksuj-sie/dzieki-apamieci-wechowej-pamietamy-zapachy-sprzed-lat-sprawdz-jak-to_38527.html


Raz poznany zapach zostaje przypisany do konkretnego receptora węchowego. Tak powstaje pamięć węchowa. Nie zmienia się ona przez całe życie człowieka i zawsze będzie wywoływała konkretne wspomnienia związane z wydarzeniami, którym towarzyszył dany zapach.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zrelaksuj-sie/dzieki-apamieci-wechowej-pamietamy-zapachy-sprzed-lat-sprawdz-jak-to_38527.html
Raz poznany zapach zostaje przypisany do konkretnego receptora węchowego. Tak powstaje pamięć węchowa. Nie zmienia się ona przez całe życie człowieka i zawsze będzie wywoływała konkretne wspomnienia związane z wydarzeniami, którym towarzyszył dany zapach.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zrelaksuj-sie/dzieki-apamieci-wechowej-pamietamy-zapachy-sprzed-lat-sprawdz-jak-to_38527.htm
Podobno raz poznany zapach zostaje przypisany do konkretnego receptora węchowego. Tak powstaje pamięć zapachowa.
Nie zmienia się ona przez całe życie człowieka i zawsze wywołuje konkretne wspomnienia związane z wydarzeniami, którym towarzyszył dany zapach.
Dla mojego pokolenia zapach pomarańczy to święta Bożego Narodzenia, bo był to towar deficytowy, do zdobycia tylko na specjalne okazje.
A teraz są ferie zimowe i zapach świeżej gazety przypomniał mi o szkolnych feriach z mego dzieciństwa, otulonych śniegiem, bo i zimy były kiedyś inne i codziennych porannych wyprawach do kiosku po Świat Młodych i kultowy komiks z Kleksem.

Potem było śniadanie, świeże bułeczki z dżemem i kakao, i teleranek o godzinie 9.00. Z emitowanych w ferie filmowych animacji dla dzieci  pamiętam serial Delfin Um, który oglądało się z zapartym tchem, bo dwa kanały telewizyjne dozowały skromne porcje programów i bajek dla dzieci. Nie było wideo, komputerów, odtwarzaczy.
Tak mnie ten powrót do przeszłości zafascynował, że spędziłam cały wieczór szukając w internecie wspomnień z dzieciństwa. Oto co znalazłam, a z czym miałam szczęście obcować.
Uroczy choleryczny ludzik Balum Balum:
Hmmmm, znalazłam nawet wersję, której na pewno nie serwowano dzieciom:
 Niektóre zabawy i zajęcia z mojego dzieciństwa:
 Mój był dokładnie w takim odcieniu sraczkowatego brązu, a bajki ze starych klisz wyswietlałam na ścianie jeszcze swoim dzieciom:
Wrotki! Ileż podartych rajstop, ile obtartych kolan, ile szczęścia na czterech kółkach.
"Chińczyk" i ambitne rozgrywki. Umiejętność przegrywania z twarzą nie była wówczas moją mocną stroną:
Świat karcianego hazardu "Piotruś":
łamigłówka guziczkowa, uwielbiałam:
 "Pchełki", czyli sztuka sprytu i celności:
"Piekło- niebo", patent odstąpiony moim przedszkolakom. Fascynuje zatem kolejne pokolenia:
Zwierzątka kupowało się w kiosku. Kolekcja była bardzo bogata. Mój lew miał podgryziony ogon, a wielbłąd wykręconą nóżkę:
Kredki ołówkowe z Misiem Uszatkiem. Aż się zaczęłam zastanawiać, czy innych wtedy w naszym kraju nie produkowano?! Przynajmniej dzieci się nie spierały, kto ma ładniejsze :)
Wystarczyła związana włóczka odpowiedniej długości, sprawne dłonie i partner do zabawy:
"Master Mind", kombinacje z kolorowych pionków w celu odgadnięcia szyfru ustalonego przez przeciwnika, uwielbiałam wtedy, a i teraz chętnie bym pograła:
Gra "Statki" na zwykłej kartce wyrwanej z zeszytu szkolnego, o ile bardziej fascynująca, niż gotowe, piękne plansze za duże pieniądze wprost z fabryki:
"Państwa-miasta"- kartka papieru i wzbogacanie wiedzy o wiadomości z różnych dziedzin:
A to już zabawa kolonijna dla podlotków "Flirt towarzyski"; ileż było chichotów i ekscytacji:
I zabawy podwórkowe:
Fikołki na trzepaku. Wyczyniałyśmy takie akrobacje, że teraz włos mi się jeży na głowie, jak pomyślę, że moje dziecko miało by tak robić. Nawet w sukience od komunii nie darowałam i fruwałam po przyrdzewiałych rurach, jak anioł w niebiosach. Reakcji mamy nie będę przytaczać.
 Zwykła guma krawiecka, zajęcie na godziny, człowiek był zwinny i gibki, a kondycję miał jak olimpijczyk:
 Podchody, czyli grupowe ucieczki i gonitwy:
 Taplanie się w kałużach po ulewnych deszczach. A bywały takie ulewy, że cały chodnik i jezdnia zalewane były wodą do wysokości łydek. Darmowy basen pod blokiem, szał dla dzieciaków.
 "Chłopek"- kawałek kredy,kamyk i celne oko:
Zabawa w "Chowanego"- "Pałka zapałka dwa kije, kto się nie schowa ten kryje" i obowiązkowe odliczanie do 50. Delikwent znudzony poszukiwaniem zbyt dobrze schowanego towarzystwa wrzeszczał: "Pooooobite gaaaary, poooobite gaaaaary!"
Łyżwy i jazdy na zamrożonych boiskach. Jeździłam zawsze do upadłego, a maniackie siedzenie na lodowisku opłaciłam dwukrotnym odmrożeniem dużego palca u stopy, co skutkowało zejściem całego paznokcia. Na szczęście odrósł, a wspomnienia zostały.
I mój piękny seledynowy rower Wigry 3 i związany z nim, nieutulony ból serca okradzionego dziecka. Długo zbierane pieniążki i krótka radość z własnego, wymarzonego roweru:
No cóż, kończę tym smutnym akcentem i wracam do XXI wieku z całym jego dobrobytem, przepychem i oszałamiającą technologią.
Ciekawe, które dzieciństwo można uznać za bardziej szalone, spełnione i "bogate", nasze, czy współczesne?

2 komentarze:

  1. Ha! Dzieli nas parę lat, ale i ja załapałam się na większość z tych rzeczy. Miałam identyko wielbłąda! I też mu się nogi ukręcały! Tęsknię za tymi czasami... Chciałabym, aby młoda znała część tego... Kupiliśmy jej już projektor Ania i czeka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Parę lat! Pochlebco ;)
    Któż nie tęskni za wczesnym dzieciństwem, beztroską, poczuciem bezpieczeństwa i możliwością wtulenia się w matczyną sukienkę.

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)