wtorek, 26 stycznia 2016

Ja czarownica

Usilnie wierzę w moc przyciągania zdarzeń i spełniania swoich chciejstw siłą woli i dużą dawką pozytywnego myślenia.
Niestety, czasami przewrotny los może zrobić nam psikusa i zinterpretować nasze pragnienia nie za bardzo po naszej myśli.
Przykładowo ostatnie miesiące mojego przymusowego lenistwa okraszone były słodyczą swobody 
i goryczą wyrzutów sumienia wobec mojej zmienniczki. 
No bo jakże to tak, ja relaks z nogą w górze, a ona nadgodziny i stały kierat. 
I tak jej żałowałam, tak biadoliłam nad jej znojem, tak życzyłam ze szczerego, przyjaciółkowego serca chwili wytchnienia, że przyciągnęłam! 
Los dał! Chcesz babo, masz!
I biedulka w piątek, po wyjściu z pracy tak przyrypała w chodnik, że wylądowała na pogotowiu. 
A teraz ze zwichniętą nogą, także lewą, a jakże, uziemiona w chałupce, oddaje się relaksowi. Spełniło się, czarownica wyczarowała. 
A czy delikwentka czuje się uszczęśliwiona przymusowym odpoczynkiem, to już inna sprawa.
Poratowałam sytuację swoją ortezą, kulami i doświadczeniem  osoby przykutej operowaną nogą do kanapy. 
Może powinnam ostrożniej kierować swoimi myślami, ale nie ma tego złego, co by na dobre się nie przemieniło.

1 komentarz:

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)