Dawno, dawno temu, 29 października 2005, postawiłam pierwsze kroki na Sunsilku.
Portal społecznościowy, blog, dom, nowe znajomości, a nawet przyjaźnie.
Szybko wrosłam w to miejsce, a ono odwdzięczyło mi się emocjami i przeżyciami, które na zawsze zostaną w mojej pamięci.
Pięć lat minęło, Sunsilk odszedł, przyszła pora na zmiany.
To miejsce będzie kufrem pamięci dla tych pięciu lat, będzie lekiem na poczucie straty, będzie miejscem nowych możliwości.
Chłopaki lubią babeczki, przynajmniej większość z nich. A zresztą powstały babeczki i babeczkowe faceciki dla wszelkich wirtualnych orientacji. Produkcja ruszyła wczoraj pełną parą i dzisiaj nasi osobiści panowie delektowali się wytworami rąk naszych. Nawet im smakowały. Musiały!!!!
A wszystkie pozostałe chłopaki dostają wirtualne buziaki i mogą nasycić wzrok babeczkami:
jeszcze golasy
babeczkowe faceciki
cała banda
no dobra, może nie są najpiękniejsze, ale nadziewane sercem
mój "maleńki" synuś (rośnie, jak na ...babeczkach)
Tak się rozanieliłam wizytą Pulpi, że zamiast przeżywać chwilę
obecną, pomknęłam myślami w przeszłość. Nie mogę jednak pominąć
milczeniem "atrakcji", które przeżyłyśmy razem w czasie dwóch wspólnych
dni.
Niestety, nie obędzie się bez krytyki, ponieważ
wspólny wieczór w Kinie Helios pod hasłem KINO KOBIET pozostawił wiele
do życzenia.
Zgodnie
z reklamą, już od godziny 17:30 można było skorzystać z
porad dietetyczki dotyczących zdrowego odżywiania się, odwiedzić
stoisko reklamujące pojemniki i naczynia kuchenne, istniała też ponoć
możliwość poczucia na własnych ustach, jak działa kuracja Satynowe
Usta. Niestety przedstawicielki "satynowych ust" ukrywały się tak
doskonale, że nie można było ich znaleźć, o co zresztą nie było nawet
tak trudno, ponieważ wszystkie prezentacje odbywały się na holu w
niemalże całkowitych ciemnościach, nie licząc maciupeńkich ledowych
światełek w suficie i kilku nędznych lampek rozstawionych po kątach i to
nie wszystkich. Pani dietetyczka mogła się, jako jedyna, uważać za
szczęściarę, bo ekran jej laptopa przyświecał mdłym światłem wskazując
drogę zainteresowanym.
Godzina
w dusznych ciemnościach była wstępem do kolejnej godziny spędzonej na
sali i poświęconej niezbyt ciekawym konkursom i promocjom.
Mini
lekcja języka hiszpańskiego ze Szkołą Języka
Hiszpańskiego wypadła przydługo i nudno, a męczona przez lektorkę
piosenka Bailando z pewnością nie zyskała by uznania w uszach komisji
programu "Mam talent" czy "Jak oni śpiewają".
Pani zachęcała również do skorzystania z możliwości nauki języka
angielskiego dla osób po 40-stce, niestety podkreślanie, że nauka odbywa
się w powolnym, statecznym, dostosowanym do wieku tempie, dawało do zrozumienia,
że po 40-stce jest się stetryczałą, ciężko myślącą staruszką wymagającą
opieki specjalnej i dozowania wiedzy przez kroplówkę, co skutecznie
odstręczało, zamiast zachęcać.
Głosy dookoła wskazywały, że nie jestem jedyną osobą, która nudzi się i nie może doczekać seansu filmowego.
Na
szczęście wyczekany film "Dwoje do poprawki" okazał sie strzałem w
dziesiątkę i przynajmniej on zrekompensował trudy i niedostatki tego
wieczoru. A swoją drogą, takie filmy powinny być obowiązkowe dla
wszystkich facetów.
A na koniec, nie raniące uszu, Bailando w wykonaniu profesjonalistki Loony :)))))) Adios
Czy przyjaźń na odległość jest możliwa? Pewnie.
Poznałyśmy się dzięki Sunsilkowi. "Pokochałyśmy" prawie od pierwszego przeczytania. Zadziałały fluidy, chemia, czy inne tam świństwo i tak zostało. Po prostu jedni ludzie się uwielbiają, rozumieją i mają ku sobie, i nie ma sensu wnikać, czemu tak jest.
Poszperałam w archiwum, oto efekty:
1) pierwszy elokwentno- zaczepny wpis Pulpi na mojej stronie, komentarz dotyczył notki o moim psie:
01.11.05 20:10,Pulpecja * Dudzinka // ....
// skasuj komentarz
Noo... niestety.....jedyne co można zrobić to modlić się, żeby nie
dostać alergii na coś innego, i żeby naukowcy znaleźli niedrogą i
skuteczną metodę pozbycia się alergii.... Pozdrawiam :)))
Pierwszego listopada mamy zatem rocznicę pierwszego zetknięcia wirtualnego :)))
2) pierwsze spotkanie w realu 28-30 czerwiec 2007r:
Venila i Paweł
3) drugie spotkanie- Warszawa 23-24.08.2007r.:
z Izą i Szwagierką w Złotych Tarasach
4) trzecie spotkanie- Warszawa 16-19.07.2008r.:
z Dagmarą
5) czwarte spotkanie- Warszawa lipiec 2009r.:
A co z 2010 rokiem????
6) piąte spotkanie- pierwsza wizyta Pulpi w Olsztynie 29.06.2011r.:
7) szóste spotkanie-druga wizyta Pulpi w Olsztynie 24-26.09.2012r.:
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
A tu ciekawostka z Sunsilka- pierwsze elokwentne zaczepki Jarencioszka:
Mam na imię Beata. Jestem nałogową książkoholiczką. Czytam odkąd nauczyłam się składać litery w wyrazy, a wyrazy w zdania. Czytam przy jedzeniu, w podróży, autobusie, do poduchy.
Książki były ze mną od zawsze.
Biblioteka na ulicy Kołobrzeskiej w Olsztynie. Po szkole biegłam drogą między garażami, żeby wypożyczyć z trzy książki. Musiały być cienkie, bo po godzinie pędziłam tą samą trasą z powrotem, aby wymienić je na kolejne. W ten sposób czytałam do 9 książek dziennie, a sam proces wypożyczania i ranga bycia prawdziwym, usankcjonowanym członkiem Biblioteki Osiedlowej, były dla mnie doniosłym i ekscytującym przeżyciem. Do tego dochodziła biblioteka szkolna i obowiązkowe lektury.
Po wstępnym dziecięcym zauroczeniu przyszedł czas na ambitniejsze pozycje literackie, ale tytuły "Pięcioro dzieci i coś", "Karolcia", "O psie, który jeździł koleją", "Szkoła pod baobabem" do tej pory mają zapach dzieciństwa i tysięcy zakurzonych kartek zgromadzonych na półkach "mojej biblioteki", których ilość mnie oszałamiała, a możliwość wyboru przyprawiała o zawrót głowy.
Za gazetami nie przepadam, nudzą mnie kolorowe czytadła. Nie trawię romansów i kryminałów. Chętnie sięgam po thrillery, horrory, obyczajówki, historyczne, wojenne, biografie, fantastyczne, reportaże.
Martwi mnie coraz bardziej zużyty, nadwyrężony i niezbyt szanowany wzrok, ale póki sił...
Jedno wiem na pewno, bez możliwości czytania coś by we mnie umarło.
książki mojego dzieciństwa
za bardzo dobre wyniki w nauce na zakończenie klasy I; cienka, skromna i bezcenna