czwartek, 26 maja 2016

Mamo, kocham Cię!

Mamo, jesteś moim całym światem!
Uwielbiam Cię za Twoje podejście do życia, odwagę, determinację, pogodę ducha, końskie zdrowie i energię, której starczyłoby dla co najmniej dziesięciu osób. 
Kocham Cię za Twoje dobre serce, bezwarunkową miłość, tolerancję, wrażliwość, czułość i oddanie. 
I podziwiam Cię za to, że nigdy się nie poddajesz, nigdy nie upadasz, nigdy nie wycofujesz. Jesteś silna, cudowna, piękna, wspaniała, skrywasz w sobie dziewczęcą duszę i masz magiczną moc. Moja kochana super Mama. 
To zaszczyt być twoim dzieckiem.

* * *
To pierwszy Dzień Matki, kiedy jedno moje dziecię jest daleko. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo aż w Edifjord w Norwegii.
Ale pamiętała o mamuni i zrobiła mi niespodziankę. Taki mały balsam na stęsknione serce.

 Ech, mimo, że macierzyństwo jest przereklamowane, w więksiejszej większości cudownie jednak jest być matką.

poniedziałek, 23 maja 2016

Złota klatka

Tak, tak właśnie dziś się poczułam, jak w złotej klatce.
Mam wszystko oprócz wolności.
Na zewnątrz słońce, ciepełko, powietrze, wszystko to przyciąga i kusi, a ja podczepiona do kul mogę jedynie pomarzyć i pocieszyć się namiastką podwórka na balkonie.
Oczywiście zadbałam choć o minimalną zieleń zastępczą w postaci roślinek i kwiatuszków w doniczkach. 

Zawsze to namiastka obcowania z przyrodą.

Stanowczo łatwiej było dochodzić do zdrowia z pierwszą stopą, kiedy za oknem panoszyła się szaruga jesienna, szybko zapadał zmrok, było zimno, wietrznie i dżdżysto, i można było czerpać radość z możliwości wtulenia się w ciepły kocyk  i pozostania w domu.
Teraz to tortura, ale będę dzielna, w imię wyższych celów!

A mam jakieś inne wyjście?

 Mój balkonowy ogródek:


sobota, 21 maja 2016

Szpitalne horrory

Szpital.
Miejsce, które nie kojarzy się mile, ale jednak bezcenne, kiedy potrzebujemy fachowej pomocy.
Szpital to ludzie, którzy w nim pracują i pacjenci zdani na ich łaskę i niełaskę, szczególnie, gdy są przykuci do łóżka.
Wiem, wszędzie są ludzie i ludziska, ale po co pracować w zawodzie, który nie sprawia przyjemności?!
Niestety złe przeżycia dłużej zostają w człowieku niż te dobre.

To będzie obrzydliwe, ale niestety prawdziwe:
"Jestem po operacji stopy. Unieruchomiona. Dostaję Tramal, który natychmiast wykręca mój żołądek na drugą stronę. Wezwana pielęgniarka przynosi worek na śmieci, chwilę podziwia moje próby wcelowania doń w pozycji półleżącej. Następnie rezolutnie stwierdza - "To ja jadę po pacjenta" i znika za drzwiami.
Zostaję z pełnym workiem i innymi dolegliwościami związanymi z wcześniejszą walką z żołądkiem.
Po kilkunastu minutach, które wydają się wiecznością, wraca, dostaję kubek z wodą i szczoteczkę oraz pozbywam się worka.

 * * *
Dzień kolejny, powtórka z rozrywki. Godzina 10.00 rano. Dla odmiany jestem szpikowana morfiną, bo inne przeciwbóle nie działają. Korzyść niewielka, rzygam w łaskawie ofiarowany,  kolejny worek na śmieci. 
Tym razem inna pielęgniarka idzie na całość.
Wchodzi, patrzy beznamiętnie- O! Wymiotuje pani?
Stoi przez chwilę i zostawia mnie z workiem i jego zawartością w ręku, bez możliwości wypłukania ust, umycia zębów.
Worek odkładam do leżącego przy łóżku basenu.
Źle się czuję, obojętnieję na wszystko. Leżę wymemłana, przemielona, estetyczna inaczej.
Po godzinie 12.00 (!) przychodzi teściowa i to ona ratuje mnie przed towarzystwem worka, podaje wodę.

 * * *
Zmiana opatrunku.
Pielęgniarka zrywa gwałtownym szarpnięciem plastry opatrunkowe z moich świeżych, najeżonych szwami ran.
Truchleję w oczekiwaniu na ból i spanikowana cichutko popiskuję.
- Moja mama by tak nie zdejmowała opatrunku (mama, była pielęgniarka zmieniała mi opatrunki w domu po pierwszej operacji). 
- Ja swojemu dziecku też bym tak nie zdejmowała- słyszę w odpowiedzi.


Ech, zostawić za sobą, zapomnieć. Pamiętać tylko cudownego lekarza cudotwórcę, stworzyciela stopy marzenie, serdeczną, miłą i ludzką pielęgniarkę Anię, przesympatyczną towarzyszkę niedoli z sąsiedniego łóżka, Marzenę oraz wsparcie, ciepłe myśli i słowa otuchy wszystkich moich najbliższych.

I przede wszystkim Tobie mamuniu dziękuję za to, że byłaś, trwałaś przy tym swoim starym dziecku, dzięki czemu mogłam spokojnie zapadać w narkotyczny, przeciwbólowy sen, ze świadomością, że jestem bezpieczna, bo jesteś przy mnie.









środa, 18 maja 2016

Na drugą nóżkę s02e1

Hmm...minął marzec, jest maj..., a kwiecień mi się gdzieś zagubił w codzienności, w pracy, w dopinaniu spraw na ostatni guzik z pętelką. 
Już to wszystko za mną.
A przede mną drugi sezon serialu "Stopo, stopo stań się łabędziem".
To co najgorsze już się spełniło. Szpital, operacja, kilka dni pobytu w tym przybytku nadziei na zdrowie. 
W domu można znosić najgorsze katusze, ale to już na własnych zasadach, na własnych śmieciach, w otoczeniu najbliższych i życzliwych duszyczek.

A w szpitalu, no cóż.

Po operacji leżałam jak kłoda. Po upływie trzech dni po raz pierwszy postawiono mnie na nogi, tzw. pionizacja pacjenta i od razu wykopsano z instytucji.

Rano ostatniego dnia zrobiłam sobie zdjęcie, bo byłam ciekawa, jak wygląda osoba, która od czterech dni przebywa w szpitalu, przeżyła trzy godzinną operację na otwartej stopie, zjadła w czasie pobytu dwa banany, kilka kosteczek arbuza i utrzymała w żołądku pięć łyżek rosołu z zupy jarzynowej, wypiła 1,5 litra wody i dwa razy pół kubka ciepłej, gorzkiej herbaty (zdobytej z trudem, bo placówki zdrowotne serwują mdłą słodzoną- ponoć cukier krzepi!) oraz hektolitry kroplówek z antybiotykiem, przeciwbólem i specyfikiem na mdłości, bo rzygała często i systematycznie, jak po suto zaprawianej imprezie. Osoba, która przespała większość czasu mrocznym snem morfinisty lub leżała płaskim betonem, tudzież w pozycji półsiedzącej przez trzy dni i od trzech dni się nie wypróżniała, bo pozycja horyzontalna jest nienormalna, bo na basen nie ma mowy i już, a w ogóle, a nawet i na szczęście, nie miała czym. Również od trzech dni nie widziała swojej gęby w lustrze i bardzo dobrze, bo na głowie ma straszydło nie myte od czterech dni, nie wspominając już o reszcie doczepionego do straszydła ciała obmemławywanego myjką w misce z wodą.
Za to wieczorem dowiedziała się, że jutro zostanie wypuszczona na wolność i w związku z tym jest najszczęśliwszą istotą na ziemi i niebie. Tadaaaam!

Ku gorzkiej pamięci:
pierwszy dzień
moja sala
a na wolności słońce
dwuosobówka, nieźle 
kreacja na blok operacyjny
i tuż po
mumijka
Operacja chyba była nudna, skoro zabawiali się w kółko i krzyżyk na mojej kończynie.