niedziela, 20 marca 2016

Niewiosna

I co tam panie kolego w trawie piszczy?
 A kiepsko...mokro, zimno, bylejako.
 No ale, jak się tak zastanowić, to coś tak w dziobie czuję, że to już tuż tuż.
 Mówisz pan?!

* * * * * 
I fakt faktem, że nie tylko kraki kraczą o wiośnie.
 Coś się już nieśmiało przebija:
 Spod śniegu wychodzą kwiatki i to nie tylko te wiosenne. To okolice przystanku, gdzie podobno istnieje zakaz palenia:
 A ludzie tak narzekają na psie kupy na trawnikach.
A to trawnik za blokiem i dzieło balkonowych wielbicieli dymka:


 

sobota, 5 marca 2016

Amputacja wolności.

Bolało, oj bolało.

Tak na żywca, bez znieczulenia odcięto mnie od wolności.

Znowu przeszłam z trybu "robię co chcę" do "robię bo muszę".
Czyli wróciłam do roboty.

A tak wyglądał świat pierwszego dnia powrotu do pracy, czyli 1 marca o  godzinie 5.30:
  Śladki Demisiowych stópek:

Nie no, są i pozytywne strony sytuacji, bo za moimi potworkami o dziwo stęskniłam się okrutnie. 
A i one raczej też, sądząc po reakcji na moje przybycie i próbie wgniecenia mnie całym stadem w drzwi, podczas zbiorowego powitania.
I całe szczęście, że te drzwi miałam za sobą, bo inaczej zostałabym obalona na podłogę i przygnieciona toną spontanicznej dziecięcej radości. I w najlepszym wypadku wylądowałabym ponownie na zwolnieniu, tym razem w gorsecie ortopedycznym.

Ale za to właśnie kocham dzieciaki, że są szczere w swoich reakcjach do bólu. I jak lubią, to lubią tak po prostu, bez podtekstów, oczekiwań i owijania w bawełnę, a jak nie lubią, to wypalą to prosto w twarz bez najmniejszej krępacji.
I to jest urocze ;)
taaaa...to ja ;)

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

No i jeszcze muszę popolemizować odnośnie stwierdzenia, że soja nie jest mega zdrowym produktem. 
Przejrzałam wiele źródeł informacji i oto moja kwintesencja zalet i wad:

Mięso z pól w Japonii, żółty klejnot w Chinach lub Królowa wszystkich roślin. Tak w poszczególnych regionach świata zwykło się nazywać soję, która jest niezwykłą rośliną łączącą w sobie wartości odżywcze mięs z bogactwem mikro i makroelementów roślin.
Jednym z jej bogactw są białka- suche ziarna soi zawierają ich aż do 40% czyli prawie dwukrotnie więcej niż mięso.
Tłuszcze w soi to ok. 18% z czego połowa to nienasycone kwasy tłuszczowe, które zapobiegają miażdżycy naczyń krwionośnych.
Kolejnym istotnym składnikiem soi jest błonnik – tak potrzebny dla dobrego trawienia. Zapobiega on zaparciom, pośrednio obniża poziom cholesterolu, przeciwdziała powstawaniu nowotworów. 
Nasiona soi zawierają izoflawonoidy, które również mają działanie antynowotworowe (w krajach, gdzie spożycie soi jest największe odsetek nowotworów piersi jest najmniejszy).
Soja zawiera również witaminy, głównie z grupy B oraz mikro i makroelementy: potas (niezbędny do prawidłowej pracy serca), wapń (zapobiegający osteoporozie), fosfor (istotny dla utrzymania w dobrym stanie zębów i kości), magnez (ważny dla systemu nerwowego), żelazo, mangan, cynk, miedź i inne.
Soja polecana jest szczególnie kobietom, ze względu na zawartość fitoestrogenów, które w pewnym stopniu mogą wyrównywać braki kobiecych estrogenów w starszym wieku lub w przypadku zaburzeń hormonalnych.
Niektórzy twierdzą, że modyfikowana genetycznie soja jest rakotwórcza, ale nie każda soja jest modyfikowana genetycznie. 
Naukowcy nie odkryli jak dotąd negatywnego wpływu soi modyfikowanej na zdrowie człowieka (produkty takie są jednymi z najlepiej badanych na świecie).
Nie należy jednak spożywać więcej niż 50 gramów soi dziennie (podobnie jak innych roślin strączkowych) ze względu na zawartość w niej tioglikozydów czyli związków, które spożywane w nadmiarze upośledzają pracę tarczycy.
Wyczytałam, że ziarna soi od tysięcy lat były podstawowym składnikiem kuchni orientalnej. Liczne badania naukowe potwierdzają, że tajemnica dobrego stanu zdrowia i długowieczności mieszkańców niektórych regionów Chin oraz Japonii tkwi głównie w codziennym spożywaniu soi i jej przetworów, jak również w zdrowym stylu życia. 
No to jak takie cóś ma nie pretendować do zaliczenia go do grona mega zdrowego żarełka?

Przeczytałam też artykuł, po którym od samego myślenia o soi można skarłowacieć, dostać wola, bezpłodności i raka wszelakiego, ale jakoś mnie to nie poraziło. Zresztą ile ludzi, tyle opinii, a każdy swój rozum ma:


Wiem jedno, obecnie całe nasze życie od narodzin do śmierci opiera się na szkodliwych produktach. Jedne szkodzą bardziej, inne mniej, a o naturalnej, nieskażonej żywności w obliczu stanu wody, powietrza, gleby można tylko pomarzyć. 
Jedyny wniosek, to złoty umiar i rozsądek, we wszystkim.