niedziela, 8 lutego 2015

Pieskie życie... na poduszkach

 * * *
Scena z życia wzięta 

Godziny przedpołudniowe, jadę do pracy autobusem. 
Za oknem bez zmian, te same widoki. Dojeżdżamy do większego skrzyżowania. 
Czerwone światło.
Spory szpaler samochodów burczy silnikami w pełnej gotowości do dalszej jazdy. Zobojętniały wzrok kieruję na zewnątrz i podnoszę brwi ze zdziwienia.
Przez przejście dla pieszych, równiutko po pasach, przepisowo na zielonym świetle, idą sobie statecznym truchcikiem dwa merdate stworzenia. 
Idą przed siebie, ocierając się boczkami, dupka przy dupce, z ogonkami, jak antenki dumnie zadartymi w górę. Idą beztroskie, nieświadome niebezpieczeństwa. 
Serce mi zastygło w bezruchu, a one jak gdyby nigdy nic, przeszły na drugą stronę i chodnikiem powędrowały przed siebie.
Ot, siła spokoju.
* * *
A to moje ogoniaste rozpieszczone, wychuchane, chronione na wszelakie sposoby. Nie do pomyślenia, żeby sama znalazła się na dworze. Zawał murowany...u mnie oczywiście. Jestem ze wszech miar nieuleczalnie nadopiekuńczą właścicielką.
Ale jak tu Cię nie kochać piesełku mój :*
 
im więcej poduszek, tym lepiej
Znów zdjęcie? Ile można.
To ja się schowam, mam dość.
poduszki, poduszeczki, podusie
buda psa pokojowego

środa, 4 lutego 2015

Pobudka dniu!!!

Godzina 5.20. Stoję przed swoim blokiem w ciemnościach.
Dziwnie jakoś...
Cisza...
Totalna cisza!
Nienormalna wręcz!
Słyszę, jak Demi siusia na zamarzniętą na trawniku skorupkę śniegu. Wytężam słuch, skupiam się.
W górze słychać nikły szum silników samolotu.
Nadleciał, przeleciał...nic...
cisza..
cisza...
hmmm...
I nagle, jak za przyciśnięciem guzika świat się obudził.
Zawarczał silnik samochodu, skrzypnęło okno, w dali zaszczekał pies, zastukały czyjeś kroki na chodniku.
I...

najpierw powooooli, jak żółw ociężale, ruszyła maszyna...codzienności.

Witaj kolejny dniu :)