piątek, 28 grudnia 2012

I po świętach...


Demi dostała w prezencie gumowego prosiaka wydającego cokolwiek dziwne, chrumczące odgłosy.
Zabawka, o dziwo, wywołała falę euforii u mojej 9-letniej suni. Nie, żebym wypominała jej wiek. Po prostu zaszokowała nas swoją energią i zapałem szczeniaka podczas szalonych harców z nową zabawką.


normalnie uśmiech, jak  Mona Lisa 



3 sekundowe rozmówki świąteczne:
Wszyscy obserwujemy zabawę Demi z gumowym prosiakiem.
ja- Uwaga! Ogłaszam rodzinny konkurs na imię dla chrąchola Demi!
Pozostali domownicy biorą oddech...
ja- O właśnie! Chrąchol!!! Niniejszym konkurs uznaję za zamknięty! Wygrałam! :)))

sobota, 22 grudnia 2012

Święta idą...

Choinka wystrojona, jak przysłowiowy stróż w Boże Ciało, panoszy się na salonach.
Prezenty popakowane, każdy w inny papsiurek, każdy z osobna zamotany, obklejony, zaszyty, zaspawany i zacementowany, żeby radość otwierania drżącymi z podniecenia rękoma trwała jak najdłużej.
Lista potrawowo- zakupowa sporządzona.
Plan strategiczny wyprawy po produkty wigiliostołozastawcze sporządzony.
Chałupka uprzątnięta całkiem zdroworozsądkowo, czyli mycie okien odpuszczone. A co tam i tak ciemno rano, w południe i wieczorami, więc nic nie widać. Umyje się na wiosnę i świat się nie zawali, jako się 21 grudnia nie zawalił, chociaż powody były znacznie ambitniejsze, niż nieumyte okna.
Opłatek przygotowany.
Ozdoby rozwieszone i rozstawione.
Pies wyczesany (niekąpany z tych samych powodów, co okna).
Płyty z kolędami wygrzebane i odsłuchiwane regularnie.
Karty z życzeniami powysyłane.
Czerwone majty, typu bokserki,  z napisem Wesołych Świąt (dla chłopaków) zakupione.
Uczniowskie i studenckie ferie świąteczne rozpoczęte.
Ekscytacja i zapach bigosu mieszają się spontanicznie w powietrzu.
Całość rodziny czujna, zwarta i gotowa...

Idą święta!!!



* * * * *
I wielka radość przed samą Wigilią. Udało mi się wygrać w horrorowatym konkursie świątecznym u Buffy :)
Zostałam właścicielką tych oto interesująco zapowiadających się książek. Super dodatek do wigilijnych niespodzianek. Bardzo dziękuję Aniu za świetny konkursowy pomysł i "celną "rękę podczas losowania.


Uśmiech psa znajduje się w jego ogonie :)

Rodzina nam się powiększyła.
Teściowa zdecydowała się na pieska. Po odejściu Lorda, a w lutym tego roku Dejzi, nie mogła sobie znaleźć miejsca i oto jest- Nessi, 11- tygodniowa sunia rasy Shih Tzu.
To niesamowite, że taki mały kudłaty stworek może wnieść tak dużo radości w życie człowieka. Szczęście znów zagościło pod dachem teściów.


* * * * *

Rozmówki siostrzane:

ja- Daleko jechaliśmy po sunię, około 150 kilogramów od Olsztyna.
siostra- Hmmm....to była ciężka podróż!!!

czwartek, 6 grudnia 2012

szczypta nostalgii

Jakoś tak się złożyło, że dopiero kilka dni temu obejrzałam wreszcie film "Marley i ja". Oczywiście moja reakcja była typowa dla osobnika kochającego zwierzęta całym sercem. Zeszlochałam się na maksa, bo płaczem, tego czegoś, co spazmatycznie trząchało moimi trzewiami i dusiło w grdyce, nazwać na pewno nie można.
Zastanawiałam się nad fenomenem tego filmu. Zwykłe życie zwykłej rodzinki i niezbyt grzecznego psa. Dni codzienne mijające bez większych sensacji, norma, proza i prostota...i upływ czasu, nieubłagany, nieunikniony, bez wytchnienia pochłaniający sekundy, godziny, dni, lata...I wreszcie moment rozstania, na który nigdy nie będziemy gotowi. Bolesny, straszny, niemożliwy do przeżycia.
Tuliłam do siebie cieplutkie, kudłate ciałko mojej niuni, wsmarkiwałam w jej futerko swój żal i rozpacz po Marleyu i odpychałam od siebie świadomość, że ten Marley, to tysiące bezcennych zwierzęcych duszyczek, które tak kochamy. Oby żyły nam długo i szczęśliwie i nie cierpiały.

* * * * * * *
Koniec smutowania, wracamy do żywych...i nieznośnych.
Demi jest niemożliwa. Fado,  z Psich Wędrówek tak pięknie pozuje do zdjęć, albo przynajmniej się nie wzbrania, gdy Iwonka wyławia go swoim aparatem. A ta moja bździągwa?! Toż to totalnie antymedialna osobowość. Dźwięk otwieranego aparatu prowokuje ją do natychmiastowej ewakuacji, lub ewentualnie, jeśli jakiś wyjątkowy zapach skupił uwagę demiowego nosa, do ignorowania obiektywu i przylepionej do niego pańci. Mogę sobie zatem pstrykać do woli albo białą smugę rozpływającą się w powietrzu, jak mgła, albo całkiem zgrabny zadek. Dzieci i zwierzęta, to najcięższe obiekty do fotografowania- SIĘ ZGADZA!

* * * * * * *
Odkryłam urok kakowego wnętrza :)


* * * * * * * *
Podsłuchane w spożywczaku:

(dwie ekspedientki wystrojone w mikołajowe czapy z racji 6 grudnia)

eksp.1- Ty, ja tam już tego z głowy nie zdejmę. Wyglądam jakby mnie krowa wylizała!
eksp.2- Ja tam raczej też nie. Do domu tak pojadę, a co!
eksp.1- W sumie, to przynajmniej wszy mają ciepło.