poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Siła świątecznego spokoju

Coraz bardziej specjalizuję się w trzymaniu na dystans przed świąteczną głupawką. Coraz lepiej mi się to udaje. Pierwotne zachowania zakodowane głęboko wykłócają się o swoje prawa, ale jestem nieustępliwa. Wspomaga mnie, chroniczne ostatnio, zmęczenie, przepracowanie i brak czasu.
I co? Świat nie drży w postumentach, nie zawala się, a we mnie też piorun tradycji nie strzela. Wszystko jest jak trzeba, normalny codzienny porządek, a nie szorowanie chałupy do żywych tynków, rozsądne zakupy, bez ściągania wszystkiego w ilościach hurtowych, a co za tym idzie, brak jakiejkolwiek marnacji i wyrzucania do śmieci. Jedzonko smaczne i zdrowe, rodzina spokojna i wyciszona, i nawet aura pogodowa taka stonowana i sprzyjająca.
Zamiast gościć się przy stole ruszyłyśmy (tylko żeńska część stada) na daleki spacer. Nareszcie pogoda na to pozwala. Pojechałyśmy na drugi kraniec miasta, bo od jakiegoś czasu odkrywamy wydawałoby się znane, a jednak nieznane tereny.


Żeby nie było za banalnie, Demi zafundowała nam dawkę adrenaliny robiąc akcję na Jożina z bażin.
"Demi! Nie pij tej wody!"-"Dobrze, nie wypiję, ale się za to wykąpię !:)"



I tak oto nasz biały piesełek przybrał barwy zielonoszare.

Co lepsze, wcale się nie przejęła tą "wpadką", wręcz przeciwnie, kąpiel dodała jej wigoru i energii, a maseczka z zielonych glonów powabu i uroku osobistego :) Niestety nie podzielałyśmy jej zdania i po powrocie do domu odbyła się obowiązkowa kąpiel.