sobota, 25 grudnia 2010

25.12.2010// już święta


to dla mnie?

wywącham co to !

byłam grzeczna

co to jest?

no, kocham Cię mój Misiołaju

szeeeeeroki uśmiech proszę!
 Ho, ho, ho !!!
Święta nadeszły, stały się faktem, nie do ukrycia, no bo choina roziskrzyła się światełkami, w kuchni zaczęło brakować garnków i miejsca w lodówce, a w powietrzu uniósł się zapach pomarańczy i oczekiwania. Wigilijny wieczór, zaplanowany w domowym zaciszu, niespodziewanie zamienił się w rodzinne spotkanie: mama, tata, dwóch synów, dwie synowe i troje wnucząt.
Jak zwykle, podczas naszej nieobecności Mikołaj zostawił furę prezentów pod choinką..............tak niedawno jeszcze dzieci wierzyły w to szczerze i głęboko. Ich niecierpliwe oczekiwanie na koniec wizyty u dziadków, ich rozszerzone z zachwytu oczy na widok paczek, były bezcenne ........wiara w Mikołaja przeminęła wraz z dorastaniem, ale radość z prezentów pozostała.
Bo u nas, to cała celebracja i tradycja, z której chyba nie wyrośniemy. Prezentów jest dużo, każda rzecz zapakowana oddzielnie, każda zdobyta w innym systemie, bo ja tropię prezenty świąteczne już pod koniec wakacji, a misio potrafi czekać do ostatniego momentu, no ale ten to ma nerwy, jak postronki.. Prezenty lądują pod choinką, (gdy dzieciaki były małe, w tym momencie następowała obowiązkowa kłótnia, kto będzie czytał imiona i rozdawał paczki, co obecnie odbywa się bardziej ugodowo). Po rozdzieleniu prezentów następuje wydobywanie ich z opakowań, co nie jest takie proste, bo każdy zapakowany jest mega porządnie ;) Najpierw do paczek dobierają się dzieciaki, a my chłoniemy ich radość, zaskoczenie, zadowolenie i te uczucia są niezmienne, pomimo, upływających lat, a po za tym, nie od dziś wiadomo, że większą przyjemność daje dawanie niż branie.
Wiem, że Wigilia, to nie tylko prezenty, ale jednak ten "punkt programu" jest najprzyjemniejszy, bo w każdej paczce ukryte jest też ciepło domowego ogniska, jakkolwiek banalnie by to brzmiało.

Pulpi i co? Optymizm aż kapie z tej notki :) A na pocieszenie dodam, że mój Demonek już przywykł do zimowej aury i daje sobie nieźle radę w polarnych warunkach. Dobrze jest :)

No i hit tegorocznych świąt:
W trakcie rozdawania prezentów doznałam dziwnego uczucia, że czegoś mi tu brakuje. W kilka sekund byłam już pewna, że nie ma jednego prezentu dla Sylwii. Kolejną sekundę później doznałam olśnienia, że w jednym sekretnym miejscu leży schowany nie jeden, a kilka prezentów dla wszystkich. To były te, które pakowałam jako pierwsze, i które bardzo dobrze schowałam... sama przed sobą!

* * *
Pocztówka świąteczna, dzięki której można przekonać się, że język sąsiadów nie jest taki trudny:
http://www.obrazovka.cz/vanocni/altan.html 

1 komentarz:

  1. No brawo :)))) Cieszę się ogromnie, że tak fajnie spędzacie ten uroczy czas :))) Ja też zbieram prezenty właściwie cały rok, bo mam tak samo jak Ty - uwielbiam je dawać :))) Nie mam zdjęć z wigilii, bo byłam taka zmęczona podróżą, że nie chciało mi się szukać aparatu :D Buziaki :)))

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)