poniedziałek, 15 października 2012

wolna jestem...

Jestem szczęśliwa. jestem wolna, jestem niezależna, nieuwiązania, rządząca sama sobą i swoim czasem....stop...no, tak nie do końca, nie popadajmy aż w taka euforię, bo jednak dzień poszatkowany na to, co mogę, co muszę, co powinnam, co chcę.
I tak lecą sobie jeden za drugim poniedziałki, wtorki...niedziele, a mi nadal jest super i żadnej nudy, żadnej tęsknoty do kieratu, pomimo, że to już połowa drugiego miesiąca. 
No, bo urlop mam...zdrowotny, na to moje nieszczęsne, eksploatowane przez lata wytężonej pracy gardzioło.
Zasłużyłam! Bez leserowania i symulanctwa. Kartoteka u foniatry, dłuuuuga i okazała.
Odpoczywam zatem, a właściwie układam w zadyszce i panice swoje dotychczas odkładane na później sprawy i ciągle mam siedzącą na ramieniu i skrzeczącą do ucha obawę, że nie zdążę, że ten darowany rok to za mało, że mignie, śmignie i po ptakach.
Czas pokaże, czy zdążę odpocząć, podkurować się i zrealizować wszystkie zaplanowane zamierzenia. Zresztą, co mam nie zdążyć, przecież nareszcie MAM CZAS na wszystko!

tak pachnie wolność

3 komentarze:

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)