Niewiarygodne, minął pierwszy tydzień sierpnia.
Mój urlop ma się powoli ku końcowi, jak i całe wakacje...no, bardzo powoli, ale jednak. Remont łazienkowy zaczął się gwałtownie, jak burza, przetoczył przez mieszkanie, jak nawałnica połączona z tornado, zostawił za sobą lawinowe zniszczenia, które wymagają kolejnego remontu (a kasy brak) i na koniec zajaśniał tęczą finiszu.
Kocham moją nową łazienkę, jest cudna, schludna, nowoczesna, wygodna, praktyczna, przepiękna i dopracowana w każdym calu. Patrząc na zdjęcia starej wersji, w której żyliśmy 15 lat nie mogę nadziwić się nad jej ubogością, niepraktycznością i wszelakimi na nie, co powyżej jest na tak :) Ale tak było, być musiało, bo w życiu są sprawy ważne i ważniejsze.
Niemniej warto było przeżyć ten remont, żeby ujrzeć efekt końcowy.
Teraz jestem opętana syndromem poremontowym i po życiu w ciągłym kurzu, nieładzie i chaosie maniacko doprowadzam swoje otoczenie do ładu. Ciągłe, codzienne stopniowe porządki w każdym kącie i zakamarku, wyrzucanie, pozbywanie się rzeczy niepotrzebnych (niektórych z wielkim bólem serca, ale cóż), wieczorne padanie na nos i brak czasu na przyjemności i dla wszystkich bliskich (mam nadzieję, że starczy Wam cierpliwości i wyrozumiałości, pliiisss).
Dzięki temu czuję się jednak lekka i wolna, łapię oddech i w ten sposób przekształcam ciężką pracę na pozytywne wibracje dla duszy i umysłu.
Wczoraj, przykładowo,skakałam po dolnych szafkach w kuchni sprzątając górne i zastanawiałam się, co zrobię, jak zrypię się niekontrolowanie na dół!!!??? Miałam nawet pomysła, by z braku kieszeni, wsadzić komórkę w majty, co by ją mieć pod ręką w razie czego, ale w obliczu karkołomnego spadnięcia i tak pewnie by się tam nie utrzymała, a po za tym byłabym nieprzytomna, połamana lub przymroczona, to cóż mi po niej. Tak mrocznie kalkulując szczęśliwie dotarłam do końca, szafki lśnią odgórnie, a ja jestem cała i zdrowa. Dzisiaj część dolna, czyli bezpieczniejsza...chyba, że mi co na łeb spadnie ;)
 |
tak było |
 |
a tak jest |
 |
po lewej kibelek na podeście, po prawej umywalka |
 |
teraz jest wanna |
 |
do której wchodzi się po schodkach |
 |
w tym miejscu... |
 |
...zażywamy teraz kąpieli pod ... | | | | | |
|
|
 |
...deszczownicą- super sprawa |
 |
dawne wejście... |
 |
...zostało przesunięte i... |
 |
...dzięki temu w tym miejscu stanęła przewygodna i ogromnie pakowna szafka z szufladami i półkami za drzwiczkami z matowionego szkła |
 |
otwarta półeczka na ręczniki |
 |
zlew i rury, od których odpadły panele podczas "powodzi" |
 |
teraz pięknie zabudowane |
 |
nad wanną też półeczki do niezbędności kopielowych |
 |
kabina prysznicowa i kaloryfer wiecznie służący za wieszak :( |
 |
teraz podwieszany kibelek, który ze względu na kształt dostał imię "koko" |
 |
dawniej |
 |
obecnie |
 |
początki remontu...brrrrrr |
 |
warto było pocierpieć :)))))))))) |
Pięknie - po prostu pięknie :)))))
OdpowiedzUsuń