piątek, 16 września 2016

Czekam na pogodne niebo mego życia...

Złych rzeczy nie mogę uwieczniać. Nie chcę poświęcać im miejsca na blogu, ani w mojej pamięci. Złe rzeczy wypieram, kiedy tylko przemijają. Nie gromadzę ich, nie hołubię, nie analizuję.
Ewentualnie szukam pozytywów, które z nich wynikają, bo tak się da.
Potrafię celebrować fakt pełnej połowy szklanki i ignorować tę pustą, choć czasami jest ciężko nie przejmować się. 
Potrafię otrząsnąć się, jak pies po wyjściu z kąpieli, podnieść głowę i włączyć awaryjne rezerwy optymizmu. 
Potrafię, bo pochylanie się nad problemem i dłubanie w nim niczym w zaognionej ranie nie leży w mojej naturze.
Usilnie wierzę w słońce po burzy i ono wschodzi...zawsze.
I teraz też tak jest i będzie.
A tu oset "ugryzł" w dupkę i łąka przestała się Demi podobać.




2 komentarze:

  1. Ooooooo, aaaaaaaaa.....a skąd ja znam tę tęczę ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooo, aaaaaaaaa.....a skąd ja znam tę tęczę ;)))))

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)