sobota, 29 sierpnia 2015

Kupno butów- ot drobiazg


 Załóżmy, że statystyczny facet kupuje buty:
Wchodzi do sklepu, ogarnia wzrokiem wszystkie półki, namierza model, który odpowiada jego wymaganiom, przymierza, rusza do kasy, płaci, wraca do domu i w momencie, gdy jego dłoń namierza pilota od telewizora, zapomina o całym incydencie.

Statystyczna kobieta kupuje buty:
Wchodzi do sklepu, przechadza się między półkami, bystrym wzrokiem lustrując poszczególne modele. Wybiera ten, przy którym piknęło jej w sercu, przymierza, przegląda się w lustrze, zastanawia do czego będą pasowały.
Odstawia.
Wybiera kolejny model, inny kolor, przymierza, rozgląda za jeszcze innymi...i tak do skutku, aż podejmuje decyzję.
Wtedy rusza do kasy, płaci, wraca do domu i w podnieceniu mierzy i dopasowuje wybrańców do co najmniej połowy szafy swoich ubrań i torebek.

Ja kupuję buty:
Wchodzę do sklepu i zaczynam rundę między pólkami eliminując te okazy, które ewidentnie nie odpowiadają moim kapryśnym i wymagającym stopom.
W końcu namierzam odpowiedni model, przymierzam, oglądam, dumam i ...odstawiam na półkę, po czym idę do domu, aby zacząć proces "trawienia" i "rozkminiania" wszystkich za i przeciw.
Na drugi dzień pędzę z powrotem, bo przecież te wybrane były tylko sztuk jedna i pewnie już wykupione, a były idealne i czemu ja głupia, niezdecydowana....
I rzeczywiście te czerwone wykupione, bo jakże by inaczej, chyba że chciałabym numer większe, albo w kolorze malinowym, zatem proces wyboru mogę zacząć od nowa.
Zatem do dzieła!!!
 Buty X czy Y, większe, czy mniejsze, malinowe, czy czerwone?! Nałożyć, zdjąć, zmiana, lustro, przebieżka, kolejna zmiana, telefon do przyjaciela, tu akurat do córki- O matko, nie odbiera!- i na szczęście, bo w desperacji nie dopuszczam do siebie myśli, że tylko jasnowidz mógłby dokonać obuwniczej porady przez telefon.
Czas płynie, klientki wokół mnie zmieniają się jak w kalejdoskopie, co jest oczywiste, ponieważ one są te statystyczne, a ja to ja.
Coraz większa irytacja popycha mnie na dno desperacji. Muszę przecież w końcu wrócić do domu. Zaczepiam kobietę mierzącą obok mnie buty  pytaniem:

- Który kolor by pani wybrała?
- Czerwone są śliczne- śmiecha się sympatycznie i wraca do swoich czynności.

- Aaacha!- Chwytam pudełko z malinowymi i szczęśliwa pędzę do kasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)