czwartek, 6 grudnia 2012

szczypta nostalgii

Jakoś tak się złożyło, że dopiero kilka dni temu obejrzałam wreszcie film "Marley i ja". Oczywiście moja reakcja była typowa dla osobnika kochającego zwierzęta całym sercem. Zeszlochałam się na maksa, bo płaczem, tego czegoś, co spazmatycznie trząchało moimi trzewiami i dusiło w grdyce, nazwać na pewno nie można.
Zastanawiałam się nad fenomenem tego filmu. Zwykłe życie zwykłej rodzinki i niezbyt grzecznego psa. Dni codzienne mijające bez większych sensacji, norma, proza i prostota...i upływ czasu, nieubłagany, nieunikniony, bez wytchnienia pochłaniający sekundy, godziny, dni, lata...I wreszcie moment rozstania, na który nigdy nie będziemy gotowi. Bolesny, straszny, niemożliwy do przeżycia.
Tuliłam do siebie cieplutkie, kudłate ciałko mojej niuni, wsmarkiwałam w jej futerko swój żal i rozpacz po Marleyu i odpychałam od siebie świadomość, że ten Marley, to tysiące bezcennych zwierzęcych duszyczek, które tak kochamy. Oby żyły nam długo i szczęśliwie i nie cierpiały.

* * * * * * *
Koniec smutowania, wracamy do żywych...i nieznośnych.
Demi jest niemożliwa. Fado,  z Psich Wędrówek tak pięknie pozuje do zdjęć, albo przynajmniej się nie wzbrania, gdy Iwonka wyławia go swoim aparatem. A ta moja bździągwa?! Toż to totalnie antymedialna osobowość. Dźwięk otwieranego aparatu prowokuje ją do natychmiastowej ewakuacji, lub ewentualnie, jeśli jakiś wyjątkowy zapach skupił uwagę demiowego nosa, do ignorowania obiektywu i przylepionej do niego pańci. Mogę sobie zatem pstrykać do woli albo białą smugę rozpływającą się w powietrzu, jak mgła, albo całkiem zgrabny zadek. Dzieci i zwierzęta, to najcięższe obiekty do fotografowania- SIĘ ZGADZA!

* * * * * * *
Odkryłam urok kakowego wnętrza :)


* * * * * * * *
Podsłuchane w spożywczaku:

(dwie ekspedientki wystrojone w mikołajowe czapy z racji 6 grudnia)

eksp.1- Ty, ja tam już tego z głowy nie zdejmę. Wyglądam jakby mnie krowa wylizała!
eksp.2- Ja tam raczej też nie. Do domu tak pojadę, a co!
eksp.1- W sumie, to przynajmniej wszy mają ciepło.

3 komentarze:

  1. Ja takze wylam podczas ogladania Marley`a, na zywo przed oczami stanela mi dramatyczna smierc naszego Fuselka. A i tak ominelo mnie decydowanie o jego uspieniu, odszedl sam.
    I on, i Kirunia chetnie pozowaly do zdjec. Kiedy bylo siad, to siedzialy jak przymurowane. Ale nie narzekaj, Demisia ladnie na zdjeciach wychodzi.
    Acha, Gryzia nakarmiona ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha nie nie to wcale nie jest takie proste :P nawet nie wiesz ile zdjęć wyrzucam :P no i większa ogniskowa się przydaje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak biały pies na słońcu.. i czarny w sumie też :P Dobrze że Fadzio brązowy jest :P

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)