niedziela, 20 listopada 2011

19.11.11r.// dogoniłam czas

Każdy dzień nabrał nowego wymiaru.
Dystans, spowolnienie, wyciszenie- hasła przewodnie obecnej czasoprzestrzeni.
Wszystko we właściwych proporcjach- praca, odpoczynek, relaks.
Cudowne uczucie iść wolnym, spacerowym krokiem na przystanek, przepuścić jeden autobus i spokojnie oczekiwać na następny.
Mieć czas, mieć duuuużo czasu, z którym prawie, że niemalże nie wiadomo co robić. A potem wylądować w centrum miasta, w tłumie śpieszącopędzących przed siebie ludzi pracy i patrzeć na to wszystko okiem obserwatora i nie być elementem tej samonakręcającej  się, wirującej bez wytchnienia maszyny.
Wydarzyło się to naprawdę, przydarzyło się mi, terapeutycznie, zniewalająco, prawie, że nierealnie.
A wszystko to, za sprawą zabiegów na krtań (czas oczekiwania od czerwca br.).
Laser działa z prędkością światła.dwie minuty na stronę lewą, dwie na prawą i do widzenia.
Wchodzę do przychodni za pięć ósma, wychodzę minutę po...i świat należy do mnie!

Oczywiście jest w tym wszystkim odrobina przyziemności, bo to zakupy, tudzież obiad, azaliż sprzątanko jakoweś, ale spokojnie, bez parcia i przymusu.
Dzisiaj chociażby kino i szwendanko po Alfie. Babski wieczór mamowocóraśny, który zamierzam powtórzyć w tygodniu, tyle, że jedno pokolenie wstecz (moja mamunia i ja jej córunia). Trochę łupów, naładowane bateryjki przyjemności, a jeszcze do tego jutro niedziela. Choć w obecnej sytuacji traci to na znaczeniu.

A za tak niewiele święta.

            Została nam ostatnia część do obejrzenia.

1 komentarz:

Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)