Jestem wybrakowana.
Urodziłam się z istotną wadą rozwojową i teraz mam za swoje.
Natura nie obdarzyła mnie powszechnie występującymi w społeczeństwie genami chamstwa, olewstwa, głębokiego miecia w dupie oraz totalnego nieliczenia się z czasem i uczuciami innych ludzi.
Genów owych mi brak i przez to cierpię na chroniczny syndrom szoku i zadziwienia, że tak można sobie z nimi na bezczelnego funkcjonować.
Przykłady?
Proszę, kumulacja z ostatniego niewielkiego odcinka czasu:
Córka szuka kawalerki, znajduje ogłoszenie, pośrednik potwierdza aktualność oferty, umawia się na wtorek, następnie z powodu wyjazdu na piątek, kolejno ma się odezwać w niedzielę, milczy, na zapytanie smsowe odpowiada twierdząco, że w poniedziałek, w poniedziałek cisza, wtorek cisza, sms i próby kontaktu telefonicznego trafiają w próżnię.
Syn sprzedaje samochód. Potencjalny kupiec przybywa, ogląda, aprobuje, umawia się na godzinę 18.00 tego samego dnia. O 18.00 cisza, pół godziny później, godzinę później, dwie też.
Od znajomej dostaję informację, że również w identycznej sytuacji postawiło jej męża trzech kolejnych, chętnych na 100 % nabywców. To samo spotkało też mojego siostrzeńca podczas sprzedaży motoru.
Moja mama umawia się z fachowcem od montażu rolet w kwestii reklamacji. Konkretny dzień, godzina oczywiście już w szerokich widełkach między wczesnym rankiem, a późnym popołudniem, bo klient przecież nie ma nic do roboty, jak oczekiwać łaskawej audiencji specjalisty w swoim fachu, któryż to nie pojawia się ani tego dnia w umówionym czasie, ani następnego. Kolejny wyznaczony termin, wymuszony pismem ze skargą, zostawionym w zakładzie, też zostaje olany, a olśnienie i cud powrotu pamięci u fachowca następuje po kolejnych dwóch dniach.
Mój wspaniały, solidny, jedyny w swoim rodzaju fachowiec od remontu mego mieszkania również odznaczał się tym samymi wielce wybujałymi genami olewu i rządził się swoimi prawami, czyli pojawiał się i znikał, jak królik w kapeluszu magika, oczywiście za każdym razem podając konkretny termin kolejnego przybycia, a następnie beztrosko go ignorując.
I najbardziej w tym wszystkim szokujący dla mnie "bezgenowca" jest fakt, że dla tych wszystkich osób fakt życia w dobie komórek i smsów jest bez znaczenia, bo oni po prostu nie mają takiej potrzeby, żeby liczyć się z innymi. Brak szacunku, brak zwykłej życzliwości, brak odpowiedzialności za swoje czyny i głęboko zakorzeniona świadomość bezkarności to zapewne motywy takiego postępowania.
Stoję sobie zatem zadumana nad tym wszystkim, zniesmaczona i jednego pewna, że nawet jakby za darmo i bezboleśnie takie geny wszczepiano, to ja dziękuję, nigdy w życiu.
Pozostanę sobie takim wyrzutkiem wśród niewielkiego grona znanych mi bezgenowców, bo mam wybór, a ci inni już nie.
Chamstwa amputować się nie da.
Amen ;)
OdpowiedzUsuń