Dawno, dawno, kilkanaście dni temu był sobie kudłaty pieseł. Mokry śnieg przylepiał się kulkami do futerka, porastająca ciałko szopa mierzwiła się i kudłaczyła od samego patrzenia. Pańcia torturowała szczotką, próbując uładzić niesforne kłaczki. Wszystko na nic.
Tylko pańcio patrzył przychylnym okiem, bo takiego pieseła, w mamutkowatym wydaniu, akurat lubi, ale cóż, nie on czesze, nie on się zmaga, nie do niego należała zatem ostateczna decyzja.
Pies został zatem wykąpany i już chyba przeczuwał, co się święci:I już:
Nie ma się co cieszyć i tak sobie niedługo obrosnę ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mi, że mój wpis Cię zainteresował. Dziękuję za poświęconą chwilę na komentarz :)