Usilnie wierzę w moc przyciągania zdarzeń i spełniania swoich chciejstw siłą woli i dużą dawką pozytywnego myślenia.
Niestety, czasami przewrotny los może zrobić nam psikusa i zinterpretować nasze pragnienia nie za bardzo po naszej myśli.
Przykładowo ostatnie miesiące mojego przymusowego lenistwa okraszone były słodyczą swobody
i goryczą wyrzutów sumienia wobec mojej zmienniczki.
No bo jakże to tak, ja relaks z nogą w górze, a ona nadgodziny i stały kierat.
I tak jej żałowałam, tak biadoliłam nad jej znojem, tak życzyłam ze szczerego, przyjaciółkowego serca chwili wytchnienia, że przyciągnęłam!
Los dał! Chcesz babo, masz!
I biedulka w piątek, po wyjściu z pracy tak przyrypała w chodnik, że wylądowała na pogotowiu.
A teraz ze zwichniętą nogą, także lewą, a jakże, uziemiona w chałupce, oddaje się relaksowi. Spełniło się, czarownica wyczarowała.
A czy delikwentka czuje się uszczęśliwiona przymusowym odpoczynkiem, to już inna sprawa.
Poratowałam sytuację swoją ortezą, kulami i doświadczeniem osoby przykutej operowaną nogą do kanapy.
Może powinnam ostrożniej kierować swoimi myślami, ale nie ma tego złego, co by na dobre się nie przemieniło.
Amen...moje Słońce, amen ;*
OdpowiedzUsuń