Nie nasyciłam się swobodą, nie wypoczęłam ponad miarę, nie rozleniwiłam. Remont, pracowity lipiec, brzydka pogoda, przepracowany mężyk stroniący od urlopu, to wszystko skumulowało się w jedno wielkie NIEEEEE przeciw końcowi wakacji, które chociaż byłoby wielkości stodoły, to i tak nic nie wskóra.
22 sierpnia koniec urlopu, a od 1 września zerówka. Wypuszczę moje dzieciaki do szkoły i pójdę sobie wreszcie na ten nieszczęsny, odraczany już piąty rok urlop zdrowotny. A i tak już kalkuluję, czy wziąć cały rok, czy tylko pół? I skłaniam się bardziej ku tej krótszej wersji, bo takie obawy mnie chwytają, czy ja świra jakiego z tego nadmiaru wolnego czasu nie dostanę, czy za bardzo nie odzwyczaję się od pracy, czy do końca nie zdziczeję bez systematycznego kontaktu z ludźmi? Tak więc na chwilę obecną chciałabym i boję się, a czasu do podjęcia decyzji coraz mniej.
hicior sezonu! moja ukochana Pulpi na mojej działeczce!!! :))) |
niesamowite, to była miłość od pierwszego wejrzenia, a Demi nie należy do psów "lubię kogo popadnie" |
mega spoufalanki |
Mój suczek śpi przytulony do moich kolan. łapki jej drgają, pewnie biega we śnie. Ostatnio nawet radośnie poszczekiwała. Niesamowite, że zwierzęta też mają sny.
Ja też pokochałam Demi od pierwszego wejrzenia, a też nie lubię kogo popadnie :D Łapek - nawet nie myśl o krótszym urlopie ! Jak Ci będzie brakowało ludzi przyjedziesz do mnie :)
OdpowiedzUsuń