nasze małe dzieła walentynkowej sztuki kulinarnej |
A rano, o szóstej minut dwie nad głową przeleciały łabędzie w zwartym szyku. Takie surrealistyczne, dwa pierwsze białe, potem czarny, ostro odróżniający się od reszty i białe trzy kolejne. Dominanta w tym niewielkim stadzie z ogromną dawką tolerancji.
I gdyby nie zimno tulące się do gołych dłoni, można by pomyśleć, że to sen.
Jak cudnie w niedzielny ranek powrócić do wygrzanej pościeli, zakopać się, zapatulić i szukać snów, które się jeszcze nie przyśniły.
Piękne ciasteczka :))) Wy to macie pomysły ;)))
OdpowiedzUsuń03.06.2011- co to za data?:) ja bym chciała czerwiec, oj jak bardzo...
OdpowiedzUsuńa niedzielne poranki uwielbiam!
:*
Tabaque, ty sokoli wzroku :) To widocznie moja podświadomość kierowała dłonią na klawiaturze. 3 czerwiec, to by było zbyt piękne.
OdpowiedzUsuń