to dla mnie? |
wywącham co to ! |
byłam grzeczna |
co to jest? |
no, kocham Cię mój Misiołaju |
szeeeeeroki uśmiech proszę! |
Święta nadeszły, stały się faktem, nie do ukrycia, no bo choina roziskrzyła się światełkami, w kuchni zaczęło brakować garnków i miejsca w lodówce, a w powietrzu uniósł się zapach pomarańczy i oczekiwania. Wigilijny wieczór, zaplanowany w domowym zaciszu, niespodziewanie zamienił się w rodzinne spotkanie: mama, tata, dwóch synów, dwie synowe i troje wnucząt.
Jak zwykle, podczas naszej nieobecności Mikołaj zostawił furę prezentów pod choinką..............tak niedawno jeszcze dzieci wierzyły w to szczerze i głęboko. Ich niecierpliwe oczekiwanie na koniec wizyty u dziadków, ich rozszerzone z zachwytu oczy na widok paczek, były bezcenne ........wiara w Mikołaja przeminęła wraz z dorastaniem, ale radość z prezentów pozostała.
Bo u nas, to cała celebracja i tradycja, z której chyba nie wyrośniemy. Prezentów jest dużo, każda rzecz zapakowana oddzielnie, każda zdobyta w innym systemie, bo ja tropię prezenty świąteczne już pod koniec wakacji, a misio potrafi czekać do ostatniego momentu, no ale ten to ma nerwy, jak postronki.. Prezenty lądują pod choinką, (gdy dzieciaki były małe, w tym momencie następowała obowiązkowa kłótnia, kto będzie czytał imiona i rozdawał paczki, co obecnie odbywa się bardziej ugodowo). Po rozdzieleniu prezentów następuje wydobywanie ich z opakowań, co nie jest takie proste, bo każdy zapakowany jest mega porządnie ;) Najpierw do paczek dobierają się dzieciaki, a my chłoniemy ich radość, zaskoczenie, zadowolenie i te uczucia są niezmienne, pomimo, upływających lat, a po za tym, nie od dziś wiadomo, że większą przyjemność daje dawanie niż branie.
Wiem, że Wigilia, to nie tylko prezenty, ale jednak ten "punkt programu" jest najprzyjemniejszy, bo w każdej paczce ukryte jest też ciepło domowego ogniska, jakkolwiek banalnie by to brzmiało.
Pulpi i co? Optymizm aż kapie z tej notki :) A na pocieszenie dodam, że mój Demonek już przywykł do zimowej aury i daje sobie nieźle radę w polarnych warunkach. Dobrze jest :)
No i hit tegorocznych świąt:
W trakcie rozdawania prezentów doznałam dziwnego uczucia, że czegoś mi tu brakuje. W kilka sekund byłam już pewna, że nie ma jednego prezentu dla Sylwii. Kolejną sekundę później doznałam olśnienia, że w jednym sekretnym miejscu leży schowany nie jeden, a kilka prezentów dla wszystkich. To były te, które pakowałam jako pierwsze, i które bardzo dobrze schowałam... sama przed sobą!
* * *
Pocztówka świąteczna, dzięki której można przekonać się, że język sąsiadów nie jest taki trudny:
http://www.obrazovka.cz/vanocni/altan.html
No brawo :)))) Cieszę się ogromnie, że tak fajnie spędzacie ten uroczy czas :))) Ja też zbieram prezenty właściwie cały rok, bo mam tak samo jak Ty - uwielbiam je dawać :))) Nie mam zdjęć z wigilii, bo byłam taka zmęczona podróżą, że nie chciało mi się szukać aparatu :D Buziaki :)))
OdpowiedzUsuń